Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
To był nokaut. Nie tak wyobrażali sobie sobotni wieczór kibice Arged BM Stali Ostrów Wielkopolski. Mistrzowie kraju jechali do Włocławka przekonani, że będą w stanie zrewanżować się za wrześniową porażkę w Arenie Ostrów. Początek spotkania rzeczywiście zwiastował sportowy rewanż.
ZOBACZ TEŻ: Zamieszki podczas meczu Anwilu ze Stalą. Sprawę wyjaśnia policja [WIDEO]
Gospodarze rozpoczęli od mocnego uderzenia, bo po niespełna minucie prowadzili już 5:0, ale Stal szybko wzięła się za odrabianie strat. Seria ataków gości przyniosła bardzo efektowne objęcie prowadzenia stosunkiem punktów 19:5. W kolejnych minutach Anwil zaczął zmniejszać stratę, ale „Stalówka” kontrolowała przebieg meczu i utrzymywała przewagę. Pierwsza kwarta zakończyła się prowadzeniem Stali 25:16.
Druga odsłona w ogólnym rozrachunku także należała od ostrowskiego zespołu, biorąc pod uwagę, że do przerwy Mistrzowie Polski prowadzili 47:45. Tę kwartę wygrał jednak Anwil stosunkiem punktów 29:22. Gospodarze od razu przystąpili do odrabiania strat i po celnym lay-upie Kyndalla Dykesa zbliżyli się na jeden punkt (24:25). Tym samym odpowiedział Damian Kulig, który rozegrał dobry mecz, a chwilę później także James Palmer Jr. Stal ponownie odskoczyła, tym razem na 7 punktów i taką przewagę utrzymywała przez kilka minut, mimo niezwykle skutecznej gry Jonaha Mathewsa – późniejszego bohatera meczu.
Dopiero w drugiej połowie Anwil Włocławek wyszedł ponownie na prowadzenie. Zwiastowała to już końcówka drugiej kwarty, kiedy na 2 punkty gospodarze zbliżyli się po ostatniej akcji w tamtej części spotkania i celnym rzucie z wyskoku za 3 w wykonaniu Jamesa Bella. Wtedy też prawdziwy popis rozpoczął Kamil Łączyński, który rzutem za 3 (pierwszym w meczu) doprowadził do stanu 48:49. Stal ponownie odskoczyła po skutecznych rzutach Kobiego Simmonsa, Damiana Kuliga oraz Michaela Younga. W kolejnych minutach przewaga zaczęła topnieć, aż w końcu Kyndall Dykes celnym lay-upem wyprowadził Anwil na prowadzenie po asyście Łączyńskiego (67:66). To był moment przełomowy, po którym zaczęły się prawdziwe problemy ostrowskiej Stali.
Na początku czwartej kwarty wydawało się, że nie wszystko jest jeszcze stracone i zespół z Ostrowa Wielkopolskiego wróci do gry, choć rzeczą oczywistą było, że Anwil nie zamierza przegrać w Hali Mistrzów. James Florence rzucił za 3 doprowadzając do remisu (72:72). Niesieni głośnym dopingiem kibiców z Włocławka koszykarze miejscowej drużyny po wsadzie Macieja Bojanowskiego wyszli na dwupunktowe prowadzenie, po którym przez kolejne minuty utrzymywali minimalną przewagę. Na sześć i pół minuty przed końcem meczu Damian Kulig rzucił z wyskoku celnie za 3 i wyprowadził Stal na prowadzenie (79:78). Jak się później okazało, po raz ostatni w tym spotkaniu.
Wtedy rozpoczął się prawdziwy popis Anwilu, a w szczególności jednego zawodnika – Mathewsa, który jak zaczarowany podkręcał statystyki. Żaden z graczy Stali nie był w stanie go zatrzymać. Tylko w ciągu ostatnich pięciu i pół minuty zdobył 7 punktów, dokładając do tego zbiórkę i 2 asysty. Jego licznik zatrzymał się na 38 punktach (15 na 20 z gry, 8 na 12 za 3 pkt), 5 asystach, 3 zbiórkach w obronie i przechwycie). Od tamtego momentu do końcowej syreny Stal zdołała zdobyć 9 punktów. Po stronie Anwilu popis Mathewsa był tylko częścią koncertu, bo punktowali jeszcze Łączyński, Dykes, Petrasek i Bell. Wynik na poziomie 107:88 ustalił Luke Petrasek rzucając za 3 na 25 sekund przed końcem.
Damian Kulig zapytany po meczu o to, co było przyczyną porażki, odpowiedział, że ostatnie 5 minut było katastrofalne. Docenił też atmosferę w hali, a także pochwalił Mathewsa, który zainkasował 38 punktów. Jak podkreślił, taki wynik rzadko się zdarza. Był to drugi najwyższy rezultat w tym sezonie. 39 punktów zdobył Erick Neal z PGE Spójni (październikowy mecz z Polskim Cukrem Pszczółką Start Lublin), co jest aktualnym rekordem tego sezonu Energa Basket Ligi.
Mecz z Anwilem był debiutem po rozbracie z polską koszykówką dla Jakuba Garbacza. 28-latek spędził na parkiecie 16 i pół minuty. W tym czasie zdobył 5 punktów (w tym efektowny rzut za 3 – 25% skuteczności) i zaliczył zbiórkę w obronie.
Zwycięstwo zespołu z Włocławka we własnej hali było wyjątkowym prezentem dla Przemysława Frasunkiewicza. Trener gospodarzy obchodzi 8 stycznia 43. urodziny. Przy okazji świętował rok w roli szkoleniowca Anwilu (stanowisko objął 5 stycznia 2021 roku). Dla Igora Milicicia powrót do Hali Mistrzów okazał nie mało udany. W trwającym sezonie Chorwat nie znalazł jeszcze sposobu na pokonanie drużyny, którą prowadził przez pięć edycji rozgrywek Energa Basket Ligi.
sobota, 8 stycznia, 2022
Milicić do zwolnienia…Nie ogarnia tematu…Taktyczne zero.Anwil mając 5 fauli a ten każe ciepać za trzy…Żal. Im prędzej go pogonią tym lepiej.
sobota, 8 stycznia, 2022
Anwil Anwil Anwil:) mistrzem Polski Anwil !
niedziela, 9 stycznia, 2022
Albo ekipa do wymiany albo przereklamowmy trener tez chyba ze się mylę i coś jeszcze z tej ekipy będzie hej stal
niedziela, 9 stycznia, 2022
Mam wrażenie że trener nie ma pomysłu na grę. Przepychanki pod kosz na siłę bez efektów. Coś nie gra
niedziela, 9 stycznia, 2022
Trener chyba nie ogarnia drużyny zero taktyki to już kolejny mecz kiedy zespół prowadzi a przegrywa mecz i zostaje wypunktowany w końcówce Garbacz słabiutko jedna trójka i zachwyt nad nim wrócił na stare śmieci bo nie wyszło w Niemczech a sam rozwiązał kontrakt ale co tam jak to mówią z deszczu pod rynnę a w Ostrowie takich przygarniają zamiast zrobić porządne transfery
niedziela, 9 stycznia, 2022
Widać kibice sukcesu w akcji ! dramat!
poniedziałek, 10 stycznia, 2022
Ważne że młodzież się rozwija