DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.

To oni posłuchają Preisnera i Przyjaciół na żywo [WYNIKI KONKURSU]

Nagrodzeni w konkursie:

Dominika Szymoniak: „Kolęda dla nieobecnych” jest moją ulubioną i zarazem najbardziej wzruszającą kolędą śpiewaną w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Na niepowtarzalność tej kolędy wpływa tekst, który przypomina o tęsknocie za bliskimi, którzy odeszli.
W końcu okres Świąt Bożego Narodzenia to także czas refleksji i zadumy. Kolęda miała swój debiut na płycie Zbigniewa Preisnera „Moje kolędy na koniec wieku”.

Anna Filipiak: Moją ulubioną kolędą jest „Dzisiaj w Betlejem”. Znam ją od dziecka. Była chyba pierwszą kolędą, którą poznałam i którą zawsze z chęcią śpiewałam.
Religijna, a jednocześnie skoczna, radosna, wesoła.
Doskonała w swej prostocie. Bez zbędnego nadęcia. Po prostu – dzisiaj w Betlejem wesoła nowina!

Mirosława Kolaśniewska: Kolędy to piękne bożonarodzeniowe pieśni, które w czasie Świąt Bożego Narodzenia rozbrzmiewają we wszystkich kościołach. Kolędy uwielbiają śpiewać dorośli i dzieci. Wszystkie kolędy są bardzo ładne i trudno zdecydować, która jest najładniejsza. Moją ulubioną kolędą jest „Jezus malusieńki”. Jest to spokojna kolęda prawdopodobnie anonimowego autorstwa. W tej kolędzie jest zapisana cała historia narodzenia Jezusa. Pokazuje jak Maryja i Józef bardzo troszczą się o małe dzieciątko, mimo że są tak biedni i nic nie mają. Szkoda, że te piękne kolędy śpiewamy tak krótko, a nie przez cały rok.

Marek Drzazga: Kiedy przeczytałem to pytanie pierwszą odpowiedzią, która pojawiła się w mojej głowie była: „Wśród nocnej ciszy”, bo to kolęda, która jak wehikuł czasu przenosi mnie do czasów odległego o kilkadziesiąt lat dzieciństwa i przywołuje w mojej pamięci chwile z lat 70., gdy jako kilkuletni chłopiec byłem ministrantem w kościele w Morawinie. Każdego roku służyłem do Mszy św. w czasie Pasterki, która zawsze była o północy. Ale najpierw trzeba było iść do kościoła 2 km – często po głębokim śniegu i w kilkunastostopniowym mrozie. Nie był to jednak wielki trud, lecz wydarzenie, na które czekało się cały rok.
Cały kościół w oczekiwaniu na rozpoczęcie nabożeństwa pogrążony był w ciemnościach i tylko nikłe światełka choinek rozświetlały mrok. Cisza była przejmująca i tylko czasem mącona odgłosami wchodzących do kościoła ludzi. W zakrystii, w której w tym czasie przebywaliśmy, także panował nastrój oczekiwania, by gdy znajdujący się w niej zegar zacznie wybijać północ, my wyjdziemy do prezbiterium.
A gdy nastąpiła ta chwila – pierwszy wychodzący ministrant dzwonił dzwonkiem, co oznaczało rozpoczęcie Mszy św., organista zaczynał grać na organach i śpiewać „Wśród nocnej ciszy”, a po chwili wszyscy wierni dołączali do niego i cały kościół wypełniała ta pieśń, która była także znakiem, by ciemności zostały rozświetlone światłem wszystkich znajdujących się w kościele lamp. Ten moment robił na mnie ooooooogromne wrażenie – i w tamtych czasach, i później, i mimo upływu wielu lat – jest wielkim przeżyciem także dziś.
A przez tych kilkadziesiąt lat Pasterka była i jest nabożeństwem, którego nie opuszczam. I każdego roku, gdy rozbrzmiewa kolęda „Wśród nocnej ciszy”, wracają przeżycia z dzieciństwa. I to jest piękne, i dlatego ta kolęda jest moją ulubioną.

Beata Bogusławska: Ulubioną kolędą/pastorałką od lat jest „Mario,czy już wiesz”. Jest to utwór, który mogę słuchać zarówno w okresie Bożego Narodzenia jak i całego roku w chwilach zadumy i przemyślenia w zabieganych czasach.

Napisz do autora

Skomentuj ten wpis jako pierwszy!

Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz