Protest ratowników medycznych trwa właściwie bez przerwy od maja 2017 roku. Tylko przez krótki moment konflikt wydawał się być zażegnany, kiedy jeszcze z ministrem Radziwiłłem ratownicy umówili się na podwyżki. W lipcu 2017 roku 400 złotych i w kolejnej turze na początku 2018 roku – następne tyle. Pierwsza tura podwyżek została wypłacona, czekają na kolejną część.
Jeszcze w 2017 roku szala goryczy przelała się w szczególności wśród ratowników w Jarocinie. Ci masowo złożyli wypowiedzenia umów o pracę. Twierdzili, że są traktowani gorzej niż na przykład pleszewscy czy krotoszyńscy ratownicy. Jarocińscy ratownicy z pracy jednak nie zrezygnowali, zapowiedziane przez ministra podwyżki w wysokości 800 złotych na razie ich przekonały. Na razie, bo właśnie zostały podjęte kolejne rozmowy właściwie od zera. Nowy minister to nowa fala nadziei w ratownikach.
Do 9 lutego minister Szumowski zapowiedział koniec audytu w NFZ i podjęcie decyzji czy, kiedy, ile oraz komu ministerstwo zagwarantuje podwyżki. Co jeśli stanowisko szefa resortu zdrowia znów będzie mijać się z oczekiwaniami ratowników? – Nie wykluczamy, że jeśli rozmowy nie przyniosą skutku i żadne z ustaleń nie znajdzie się na piśmie, będziemy zmuszeni protestować w radykalny sposób – ponownie wyjść przed SOR-y z transparentami. A tego byśmy nie chcieli – mówi Dariusz Tomczak, przewodniczący NSZZ Ratowników Medycznych Południowej Wielkopolski.
Dyrekcje szpitala póki co zostają bierne w konflikcie na linii ratownicy medyczni – NFZ. Nic dziwnego, bo to nie ze szpitalnych budżetów wypłacane są wynagrodzenia dla ratowników. Choć zdarza się, że w drodze wyjątku szpitale wypłacały ratownikom większe wynagrodzenia, by załagodzić sytuację. Ale nie tędy droga – mówią ratownicy. Tylko w ostrowskim szpitalu jest ich obecnie około 40 zatrudnionych na różnych zasadach. Średnia pensja ratownika medycznego w Polsce to około 2 tysięcy złotych na rękę przy około 200 godzinach pracy miesięcznie.
Szczegóły w materiale filmowym.