DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst
DODAJ MATERIAŁ dodaj wideo, zdjęcie, tekst

Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.

Nauczyciele chcą 1000 zł podwyżki. Kto powinien ją sfinansować?

Nauczyciele po raz kolejny w ostatnich latach domagają się podwyższenia wynagrodzenia. Choć Główny Urząd Statystyczny podaje, że średnie wynagrodzenie brutto w grudniu 2018 wyniosło 5274 zł. Na tym tle zasadnicza pensja nauczyciela dyplomowanego wygląda zdecydowanie gorzej sięgając 2/3 tej kwoty. Pracownicy szkół postanowili więc wziąć sprawy w swoje ręce i powalczyć o lepszy byt. Domagają się 1000 zł podwyżki płacy minimalnej z wyrównaniem od stycznia 2019 roku.

Problem w tym, że dyrektorzy szkół, którzy otrzymali pisma ze Związku Nauczycielstwa Polskiego, nie mogą spełnić tego postulatu. – Z pustego i Salomon nie naleje – mówi nam Iwona Tobolska, dyrektor Zespołu Szkół nr 4 w Jarocinie. Jak podkreśla, nie ma nic przeciwko podwyżkom dla nauczycieli, ale nie ona ustala to, ile pracownicy jej szkoły zarabiają. – Nie ma w budżecie pieniędzy na podwyżki i nie były one planowane w momencie tworzenia wydatków na ten rok. Ja mogę zaplanować taką podwyżkę, ale musi być ona ujęta w budżecie gminy – podkreśla.

ZOBACZ TEŻ: Rolnicy protestują w Warszawie. Pojechali do prezydenta

Gmina tymczasem opiera budżet m.in. na pieniądzach otrzymanych z ministerstwa. Szczególnie jeśli chodzi o część związaną z wydatkami na oświatę. W tym przypadku zdecydowanie nie płyną one szerokim strumieniem. Ba! z roku na rok jest coraz gorzej. – Subwencja oświatowa, a więc pieniądze, które dostajemy z ministerstwa, nie wystarczają nam nawet na wynagrodzenia dla nauczycieli w szkołach publicznych. Na dziś ten brak wynosi 1,5 mln zł i ja takiej sytuacji nie pamiętam – wyjaśnia Robert Kaźmierczak, wiceburmistrz Jarocina odpowiedzialny m.in. za oświatę.

Jeśli dołożymy do tego braki w subwencji oświatowej na opłacenie energii czy utrzymanie budynków, to mamy dziurę budżetową na początku roku na poziomie 4 mln zł. Gdyby uwzględnić żądania podwyżek w wysokości 1000 zł, należałoby doliczyć do tej dziury jeszcze od 6 do 8 mln zł. – To jest kpina z samorządów. Przez ostatnie lata jej rządów w MEN, nastąpiło ubezwłasnowolnienie samorządów jeśli chodzi o politykę oświatową – dodaje.

Jak wyjść z tej patowej sytuacji? Burmistrz Kaźmierczak ma dwie propozycje, ale ich realizacja zdecydowanie nie będzie należeć do łatwych. O jakich pomysłach mowa? Wyjaśniamy w materiale wideo.

Napisz do autora

Komentarze (15)
  • R
    Rodzic

    czwartek, 7 lutego, 2019

    W głowach sie poprzewracało ze az tyle chcą podwyzki.Lekcje przeprowadzą przez 45min i dzieciom mase pracy zadają do domu.Niestety dzieci niedosc ze musza w szkole po 6-7 godzin lekcyjnych pracowac to jeszcze w domu kolejne 5 h pracy,zadania domowe ,nauka na sprawdziany,kartkówki…Widzę to po moim dziecku ile musi pracować codziennie i nadrabiac w weekendy,mozna powiedziec że pracuja na dwa etaty,więc nauczyciele niech nie przesadzają z tą podwyżką.Niestety reforma w tych czasach zeszła na dno.

    Odpowiedz
  • A
    asdf

    czwartek, 7 lutego, 2019

    Ok – ale jednocześnie niech zrezygnują z udzielania korepetycji i tak nauczają, żeby nie były potrzebne.

    Odpowiedz
  • A
    Antykomunista

    czwartek, 7 lutego, 2019

    Ten odrapany i omechniały mur na którym wisi tablica ZNP jest bardzo podobny do tego PO-stępackiego związku zawodowego.

    Odpowiedz
  • M
    Mała

    czwartek, 7 lutego, 2019

    Co oni robią??kase chca ale nikt nie wie za co.za picie kawki na lekcjach.

    Odpowiedz
  • J
    jarock

    czwartek, 7 lutego, 2019

    Trochę pokory … Karta Nauczyciela, pensum , trzynastki, wakacje…

    Odpowiedz
  • ZO
    Zawstydzony ojciec

    czwartek, 7 lutego, 2019

    Nauczyciel uczący w 27 osobowej klasie za pełnienie obowiązków wychowawcy otrzymuje dodatek funkcyjny w wysokości 90 zł brutto miesięcznie, czyli około 61 na rękę. Rodzice czy chcecie, aby wasze dzieci wychowywał człowiek tak nisko wynagradzany.

    Odpowiedz
  • M
    Mama

    piątek, 8 lutego, 2019

    Lekcja np historii u mojego syna w szkole.Pani całą lekcje opowiada.W zeszycie nie podaje zadnych notatek ani najwazniejszych zagadnień.Jak przychodzi do sprawdzianu dziecko samo musi opracowywac tematy gdzie czasami dział ma z 40 stron i to jest uczenie.Smieszne ,za moich czasów była konkretna notatka w zeszycie i z tego sie uczyło i z tego był sprawdzian.A teraz dzieci na koniec roku zdawają ksiązki i jesli trzeba by cos powtórzyc w kolejnej klasie to nie ma nawet z czego,tak wiec niech nauczyciele sie nie ośmieszają z tymi podwyzkami.

    Odpowiedz
  • A
    Absolwent

    piątek, 8 lutego, 2019

    Dobrych nauczycieli jest tyle co kot napłakał. To środowisko jest bardzo lewicowe i POstępackie. Dlaczego PO im nic nie dało jak rządziło przez 8 lat. Teraz chcieliby kasy? Za co? Czy ich jakość pracy tak bardzo wzrosła czy być może nic się nie zmieniła. Przypuszczam i że raczej to drugie.

    Odpowiedz
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz