Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
W wielu sportowych relacjach dotyczących kolejnych zawodów, w których brał udział Maciek Janowski, pojawiało się też słowo „magia”. Nieprzypadkowo. Dziś niektóre media pisząc o młodym polskim żużlowcu, nazywają go Magic Maciej.
Speedway to sport, w którym należy trzymać rękę na pulsie. Wciąż pojawiają się modyfikacje sprzętu, który trzeba testować, aby być blisko czołówki. To powoduje, że liczba treningów jest ogromna. W sezonie (marzec–październik) poza polską ligą są jeszcze inne turnieje, zawody Grand Prix, występy za granicą. Nawet ktoś, kto jest określany jako polska nadzieja żużla, może poczuć się wyczerpany. Mimo tego nawet swój wolny czas Maciek łączy z zawodami. W jednym z wywiadów dla Red Bulla przyznał, że od kilku lat po występach w Grand Prix zostaje wraz ze znajomymi na krótki urlop Australii. Nie jest to jednak ciągłe wylegiwanie się na plaży, tylko dość aktywny wypoczynek spędzony na skuterach wodnych, rowerach, pływaniu i bieganiu. Innymi słowy – sporo luzu i zero nudy. Ten okres, choć tak krótki, jest niezwykle intensywny. Po urlopie przychodzi bowiem czas, kiedy należy skupić się wyłącznie na żużlu. Pamiętna jest sytuacja, kiedy podczas ligowych rozgrywek, jadąc obok Pawła Przedpełskiego, hak motocykla Maćka wbił się w szprychy koła tego zawodnika. Skutkowało to wykluczeniem z wyścigu. Janowski jednak z typową dla siebie pogodą ducha zareagował na tę sytuację. Przyznał się do błędu, uznał, że nie zachował zimnej krwi i stwierdził, że internetowe memy na pewno nie pozwolą mu szybko zapomnieć o tej sytuacji.
Maciek sporo opowiadał o tym, w jaki sposób przygotowuje się do sezonu. Okazuje się, że poza standardowymi treningami wiele czasu spędza na desce snowboardowej, co stanowi świetną formę treningu tlenowego. Młodemu zawodnikowi niestraszne są również kąpiele w lodowatych górskich strumieniach. Takie rzeczy hartują ciało i umysł, choć zapewne nie można polecić ich każdemu. A przecież nie tylko w górach da się ćwiczyć hart ducha przed sezonem. Wśród aktywności Maćka pojawił się motocross w słonecznej Hiszpanii (oczywiście o latach, kiedy jeszcze nie było pandemii). Mniej rozkapryszona pogoda na południu Europy pozwalała również na rozpoczęcie tam treningów żużlowych.
Sportowe obowiązki zajmują Maćkowi największą część dnia, ale przecież ma on jeszcze czas dla siebie i realizacja prywatnych pasji. Wśród nich pojawiają się tatuaże. Wystarczy prześledzić fotografie Maćka, by zauważyć, że co roku na jego ciele pojawia się nowy tatuaż, jest więc ich tam naprawdę sporo. Dzień Maćka nie będzie udany, jeśli nie pospaceruje ze swoim psem – Silnym. Taka wyprawa to prawdziwy relaks dla ciała.
poniedziałek, 5 października, 2020
nadzieja polskiego żużla sikał do pucharu po turnieju