Ten artykuł jest wyświetlany w trybie archiwalnym, co może skutkować nieprawidłowym wyświetlaniem niektórych elementów.
Sport jest piękny. Daje emocje. Daje olbrzymią dawkę adrenaliny. Dla jednych bywa szczęśliwy. Dla innych brutalny. Dzisiaj tą drugą stronę zobaczyli koszykarze BM Slam Stal.
To ponownie była wielka bitwa. Intensywność w tych finałach jest ogromna. Tutaj nikt się nie oszczędza. W obu zespołach wszyscy marzą o złocie. Wszyscy są głodni tego mistrzowskiego tytułu. Każda akcja, każda piłka w końcowym rozrachunku jest na wagę złota. Dzisiaj tak właśnie było.
W III kwarcie zespół trenera Emila Rajkovića grał świetnie. Po akcjach ostrowian ręce same składały się do oklasków. Efekt był taki, że po 30 minutach ,,Stalowcy” prowadzili 71:58. No i w ostatniej odsłonie gospodarzy dopadła niemoc. Anwil rzucił się w pogoń. Goście robili wszystko, żeby odrobić straty i wrócić do gry. IV kwartę rywale rozpoczęli od znakomitej serii 15:0. W 36 minucie prowadzili 73:71. Niemoc ostrowian przełamał dopiero trafieniem dystansowym Jure Skifić.
O losach meczu decydowała dramatyczna końcówka. Przy prowadzeniu BM Slam Stal 80:78 dwa rzuty wolne wykorzystał Ivan Almeida. Do końca meczu było 25 sekund. Piłka była w posiadaniu ostrowian. Niestety, Stephen Holt podał prosto w ręce Jarosława Zyskowskiego. Po chwili faulował jeszcze Kamila Łączyńskiego. Kapitan rywali pewnie wykonał dwa rzuty wolne. Anwil wygrywał 82:80. Do końca było sześć sekund. Mateusz Kostrzewski rzucał równo z końcową syreną. Spudłował. Anwil wygrał 82:80. W serii do czterech wygranych prowadzi 2:1. W środę mecz numer 4 w tym wielkim finale.
Skomentuj ten wpis jako pierwszy!
Dołącz do dyskusji
Dodaj swój komentarz